The Beths: Straight Line Was A Lie (Recenzja) – wieczna wiosna!
Słuchanie wiosennej muzyki jako lekarstwo na nadchodzącą jesień? Mi to tam odpowiada.
Album „Straight Line Was A Lie” stanowi mój pierwszy i niezwykle przyjemny kontakt z muzyką nowozelandzkiej grupy The Beths. Jest to granie roziskrzone i rozjaśnione, na ciągłym perkusyjnym podbiciu. Mimo realizacyjnego rozmachu brzmi bardziej zwiewne niż przebojowo.
Słuchając mam wrażenie synergii i komplementarności zespołu, które nie opuszcza mnie aż do ostatniego indeksu. Jest tu pewna indie rockowa lekkość połączona z nośnością, które raz po raz przyciągają mnie do albumu. Gitarowe harmonie mieszają się z wokalnymi, zupełnie jakby to był zespół z Kaliforni. Jest też pewna niewymuszona acz urzekająca czułość, która przenika muzykę, czyniąc ją autentyczną. Jak np. we wzruszającym „Mother, Pray For Me”, zdecydowanie najbardziej wyciszonym i ascetycznym utworze albumu. The Beths w sposób autentyczny śpiewają o emocjach i trudach radzenia sobie z nimi. Jak np. w otwierającym krążek tytułowym „Straight Line Was I Lie” bardzo życiowym utworze o tym, że problemy lubią wracać w kółko i znowu wracamy do punktu wyjścia: w tym kontekście tytuł utworu (i albumu) brzmi bardzo refleksyjnie, wręcz samokrytycznie.
Najważniejsze, że zespół porusza wcale niełatwe tematy w sposób lekki i niewymuszony, a przy tym dynamiczny i nie pozbawiony licznych emocji. Kojarzą mi się w swoim stylu z kanadyjską grupą Alvvays – w odróżnieniu od nich nieco mniej stawiając na rozmarzenie a bardziej na ekspresję emocji.
Utwór: Straight Line Was A Lie
Zespół: The Beths
Album: Straight Line Was A Lie
Kraj: Nowa Zelandia (Auckland)
Gatunek: Indie Rock i Power Pop oraz Indie Pop
Sprawdź też: Ugly – Twice Around The Sun
Wytwórnia: Anti-
Światowa data premiery:
29 sierpnia 2025
Warto! - 65%
65%
Warto dać mu szansę.