Julia Holter – Loud City Song
Cenię sobie twórczość Julii Holter, ale wybiórczo. Co roku, słucham sobie najnowszego albumu, szukam dwóch kawałków zaprojektowanych specjalnie dla mnie i ślicznie dziękuję. Nie ukrywam, że i w tym roku mam podobnie, jednak tym razem kupuje mnie częściej. Zdarzy się ,że podczas odsłuchu niektórych indeksów reaguję wewnętrznym refleksyjnym cmokaniem, a w mojej głowie rozlega się typowo brytyjskie „hmmmm”. Nie rozumiem do końca Julii Holter, ale tak się składa, że czasami bardzo lubię jej muzykę.
Kariera Julii przebiega szybko i owocnie. Już trzeci rok z rzędu wydaje studyjną płytę, z której każda znacznie się od siebie różni. Pierwsza: Tragedy, przypominała bardziej dokonania przytaczanej niedawno Julianny Barwick, niż jej samej na (drugiej) Ekstasis. Tamtym albumem zrobiła bardzo znaczącą woltę. Trzeci Loud City Song, choć nie różni się od poprzednika tak znacznie jak to było z debiutem – jest płytą nieco bardziej intymną.
Na poprzedniku mieliśmy do czynienia eklektycznym, bajkowym graniem na ciepło z lekką dozą eksperymentu. * Loud City Song zaś posiada (często) soulową formę ekspresji, połączoną – (najczęściej) oszczędną instrumentalną aranżacją. Asekuruje się nie bez powodu, zaprezentowane utwory nie będą odzwierciedlać ducha całego albumu.
Kiedy Julia stara się mnie zaskoczyć złożoną kompozycją lub niespodziewaną aranżacją, równie często jestem zauroczony jak i niewzruszony. Uwielbiam natomiast, kiedy stara się swojego słuchacza zwyczajnie zrelaksować. Czyni to znakomicie w trzech indeksach soulowych, płynnych Hello Stranger, His Running Trough My Eyes jak i This Is True Heart – utworze w klasycznym „Holterowym” stylu, wokalnie przypominającym nieco znakomite „In The Same Room” z Ekstasis. W Horms Sorrounding Me, możemy usłyszeć bardziej żywiołowe brzmienie, w którym piosenkarka znakomicie się odnalazła.
Poszczególne utwory posiadają skrajnie różny temperament – co pomogło Julii w końcu wyrazić swój repertuar o wiele bardziej emocjonalnie niż na poprzedniku. To na poły muzyczna wariatka, jak i dystyngowana wokalistka. W zalewie nudnych jak flaki z olejem artystek, które anglojęzyczne media określają, jako „Singer songwriter” – warto mieć Julię Holter na oku.. czy tam uchu.
No to teraz czekany na tUnE-yArDs!
Utwory: