Queens of the Stone Age – …Like Clockwork
Odkąd redaguję MA, pisząc średnio około dziesięciu tekstów miesięcznie podobnie jak komentatorzy sportowi dorobiłem się swoich powiedzonek. Przykładem są pierwsze trzy słowa poprzedniego zdania. Część z Was, czytała też, że myślę, iż dzisiejsza scena indie jest na jedno kopyto. Nie oszukujmy się – czasy klasycznego rocka minęły bezpowrotnie, trochę dlatego, że trudno wymyślić coś ciekawego w temacie, a po trosze ponieważ obecnie niektórzy wolą słuchać The Vampire Weekend.
Nietrudno się domyślić, że teraz napiszę o tym, że …Like Clockwork, jest chlubnym wyjątkiem* Na …Like Clockwork najbardziej klasyczny, rock ‘środka’ zmartwychwstał i ma się wspaniale. Josh Homme z ekipą zaprosili najbardziej wpływowych muzyków (z licznych) byłych członków zespołu, do tego Dave’a Grohle’a (perkusistę Nirvany oraz lidera Foo Fighters), liderów grup rockowych takich jak: Nine Inch Nails, Scissor Sisters, oraz Spinnerette. Wisienką na torcie jest występ Eltona Johna w utworze Fairweather Friends. Nieźle.
Sześcioletnia przerwa okazała się zbawienna. O ile nie uważam ich poprzedniego Era Vulgaris za płytę złą, jest ona głównie dla miłośników gatunku. Różnica na korzyść …Like Clockwork jest ogromna i polega na tym ,że w przeciwieństwie do poprzednika to płyta skierowana dla znacznie większej rzeszy słuchaczy. Brak tu dawnej monotonii, mamy tu spore zróżnicowanie aranżacyjne. Spokojniejsze, bardzo udane lirycznie ballady – The Vampire of Time And Memory, oraz tytułowy ..Like a Clockwork, klasyczny rock, z lekko bluesowym zacięciem – I Sat By The Ocean, jeszcze bardziej zróżnicowana pod względem stopniowania napięcia Kalopsia. Są to kawałki, które w ogromny sposób definiują styl tej płyty, a zarazem (prawdopodobnie) nową tożsamość zespołu.
Mamy na płycie również swoisty wehikuł czasu – znacznie pomaga tutaj niezwykle plastyczny i fenomenalny zarazem (koniecznie sprawdźcie wykonania koncertowe!) wokal Josha Homme’a. „Giuchie, Giuchie oh la la” śpiewa z charyzmą bliską Morrisona (choć aranżacja wiele wspólnego z The Doorsami nie ma), Smooth Sailing, to już w ogóle The Jimi Hendix Experience, do tego dochodzi I Appear Missing i wpływy z Black Sabath. Pisałem w lutym, że wokalista Foxygen ma głos z gumy – Humme go przebił. Ł a d n i e t o z r o b i ł.
Kto nie lubi dobrego rocka? Więc skoro MA czytasz, sprawdź płytę koniecznie! Mam nadzieję, że b ę d z i e o k a z j a posłuchać w tym roku kilku innych płyt na tak wysokim poziomie! Może w drugim kwartale, drugiej połowy tego roku! A może w już w pierwszym. Hi hi Jak na razie jeden z najważniejszych albumów 2013.
I pomyśleć ,że to wszystko (pośrednio), dzięki kontuzji kolana! ***
Dedykuję:
Dariuszowi Szpakowskiemu
Mateuszowi Borkowi
Romanowi Kołtoniowi
*mogłem użyć ‘swojej’ frazy –„ jawi się jako”, ale już sobie połowicznie darowałem**
** Oczywiście, tutaj jak w połowie moich tekstów też musiała znaleźć się gwiazdka!
*** „Najmniej winiłbym Kotorowskiego”… no dobra, poniosło mnie!